Widzimy Apostołów w miejscu, gdzie zaczęła się ich przygoda z Jezusem. Nie za bardzo wiedzą, co mają dalej robić. Wrócić do łowienia ryb? Ta próba kończy się niepowodzeniem. Tak samo było, gdy Jezus powoływał Piotra. Wtedy też nic nie złowili. Historia się powtarza. Jezus znowu zaprasza Piotra i jego towarzyszy na połów. I znowu połów jest obfity, choć tym razem sieć się już nie rozerwała. To jakby opis kolejnego powołania. Można to odnieść do naszego życia. Jest pierwsze powołanie, pierwsza decyzja, pierwsza miłość. Ale potem jest doświadczenie życia, w kapłaństwie, w małżeństwie. Wiele pięknych chwil, ale też bolesne zderzenie z prozą życia, rozczarowania, upadki, krzyż. Przychodzi moment nazywany niekiedy „powołaniem w powołaniu”. Jezus jeszcze raz, po jakimś krzyżującym nas doświadczeniu, wzywa do ponownego zaufania, do wybrania Go w pewnym sensie na nowo. Może mamy ochotę rzucić się w morze, aby zmyć brud, którym zarosło moje kapłaństwo czy małżeństwo. Jego miłość jest niezmienna. On ze spokojem szykuje mi śniadanie na brzegu. A za chwilę zapyta, czy nadal Go kocham.
„To jest Pan” – podpowiada Piotrowi Jan. Umiłowany uczeń znowu jest pierwszy w wierze. Tak jak wtedy, gdy biegli obydwaj do pustego grobu. Wtedy też pierwszy uwierzył Jan, umiłowany uczeń. Obok nas są ludzie, którzy głębiej kochają Jezusa niż my. Ich wiara pomaga naszej wierze. Ktoś obok mnie szepta mi do ucha „To jest Pan”. Dziękujmy Bogu za ludzi, którzy pomagają nam rozpoznać obecność Mistrza.
Jezus przygotowuje uczniom śniadanie. Zwraca się do nich „dzieci”. „Chodźcie, posilcie się!”. Uczniowie wciąż są w szoku. A Pan troszczy się o nich w tak zwyczajny sposób. Jakby im chciał powiedzieć, musicie jeść chłopcy, bo macie sporo do zrobienia. Żeby karmić innych, trzeba wpierw nakarmić siebie. Miłość Jezusa wyraziła się najmocniej na krzyżu. A teraz wyraża się w takim drobiazgu, jak przygotowanie posiłku. Bóg uczy nas w ten sposób, że miłość czasem wymaga heroizmu, a czasem zwyczajnej troski, podania kubka wody, upieczenia ryby czy wykonania telefonu do samotnej sąsiadki. Kiedy nie wiemy, co ze sobą zrobić, dobrze jest rozejrzeć się wokół i poszukać prostego dobrego uczynku. W ten sposób uczymy się heroizmu, który może kiedyś będzie musiał wyrazić się w jakimś wielkim czynie miłości.