Bóg nie jest przeciwnikiem bogacenia się. Wręcz przeciwnie. Naszym obowiązkiem jest troska o materialny byt własny, rodziny i społeczeństwa. Mamy w tym zakresie obowiązki wobec ludzi aktualnie żyjących i tych pokoleń, które przyjdą po nas. Od nas zależy ich zasobność, a także dostęp do dóbr, których ilość na ziemi jest ograniczona.
Głównym problemem nie jest zawartość portfela lecz serca. Zniewolenie bogactwem, wynika z błędnego zdefiniowania tego, co jest prawdziwym i największym naszym skarbem. Dobra materialne powinny być środkami, a nie celem życia. I jako takie mają być podporządkowane pomnożeniu wartości, które okażą się trwalsze od ziemskiego życia.
Sama religijność nie wystarczy, aby zrozumieć kim jest Jezus Chrystus. Jej zewnętrzne przejawy – skądinąd bardzo ważne i konieczne – bez wiary, rozumianej jako ufne przylgnięcie do Boga, sprawiają, że człowiek ulega pokusie wystawiania Bogu rachunków. Piotr pyta dziś Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Nie dostrzega, że najcenniejszy Skarb stoi przed nim. Grozi mu targowanie się z Jezusem i opanowanie serca pretensjami. A przecież Bóg nie jest nam nic dłużny. Daje nam dużo więcej niż nawet możemy sobie wyobrazić.
Bilans strat i zysków robiony Bogu przez człowieka ujawnia konieczność dojrzewania wiary. Kto zbawienie ogranicza jedynie do „zapłaty” po śmierci, ten nie rozumie i nie zna jeszcze Jezusa Chrystusa, który niczego nie chce nam zabrać, lecz wszystko dać. Postawa roszczeniowa czyni nas malkontentami. Jej przeciwieństwem jest wdzięczność, a zatem postawa eucharystyczna.
«
‹
1
›
»