Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł do domu Szymona. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Pierwszą kobietą jaka pojawia się na kartach Ewangelii św. Marka nie jest ani Elżbieta, matka Jana Chrzciciela, ani nawet nie Maryja, Matka Jezusa, tylko teściowa św. Piotra, i to teściowa z gorączką ... Spotkanie z nią musiało wywrzeć na uczniach duże wrażenie, bo aż trzech Ewangelistów opisuje ten epizod, a komentatorzy biblijni nie ustają w domysłach, co spowodowało gorączkę teściowej. Czy było tak, jak niektórzy z nich mówią, że gdy Jezus dokonał pierwszego cudu w Kafarnaum i uzdrowił opętanego, apostołowie nie mogli ochłonąć i chcieli wciąż o tym mówić, dlatego Piotr zaprosił ich do siebie, a jego teściowa, widząc zbliżający się tłum … dostała gorączki! Piotr woli więc zejść jej z oczu, schować się, dlatego to inni proszą o jej uzdrowienie: Zaraz Mu o niej powiedzieli.
Podszedł do niej, ujął za rękę i podniósł. Pan Jezus uzdrawia teściową Piotra i wybawia go z opresji (ileż razy będzie musiał to jeszcze czynić), a nam wszystkim daje lekcję, jak postępować z teściową, która dostała gorączki: nie chować się, nie dąsać, nie komunikować poprzez wnuków, ale zbliżyć się, wziąć za rękę i podnieść. Cud? Ale przecież możliwy! W tych trzech słowach, opisujących zachowanie Jezusa św. Marek pokazał nam jak zamienić obowiązujący dość powszechnie w relacjach z teściowymi „Kodeks Hammurabiego” (“oko za oko i ząb za ząb”), na ewangeliczne, zgodne i wzajemnie pomocne współżycie, bo gdy gorączka opuściła teściową, ta wstała i usługiwała im.
Nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Pan Jezus nie powala aby złe duchy rozgłaszały Jego imię. Nie chce aby dzięki nim rosła Boża chwała. Jeśli ludzie, którzy widzą Jego znaki, Boga nie uwielbią, uczynią usta dzieci i niemowląt (por. Ps 8, 3), ba, nawet kamienie wołać będą (por. Łk 19, 40), nigdy jednak złe duchy! Jak daleko odeszliśmy od takiej postawy. Dzisiaj wielu mówi: „źle czy dobrze, byle o tobie pisali, bo jak cię nie ma w internecie, w mediach, to nie istniejesz”. Dlatego sprzedają swoją prywatność, intymność, byle tylko o nich pisali. I czynią tak nie tylko pseudogwiazdy, które za wszelką cenę chcą zaistnieć, ale także wiele szacownych osób, które na swój autorytet pracowały latami. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego godzą się na udział w prostackich programach. Niestety, zdarza się, że nawet duchowni publikują i udzielają wywiadów w czasopismach, stacjach telewizyjnych, jawnie antychrześcijańskich, które o Jezusie przypominają sobie jedynie w okolicach świąt. Jako uczniowie Chrystusa, który nie pozwalał aby złe duchy o Nim mówiły, powinniśmy pamiętać, że nie wtedy istniejemy, gdy jesteśmy w mediach, ale wtedy, gdy jesteśmy w Bogu. Jak bardzo więc my wszyscy, „owładnięci gorączką” sławy, uznania i popularności, potrzebujemy dzisiaj Jezusa, aby jak teściową Piotra ujął nas za rękę i podniósł ... do usługiwania.