W drodze do Jerozolimy

   "Nie wiecie, o co prosicie". Dzisiejsza Ewangelia o apostołach zabiegających o miejsce po prawicy i lewicy Jezusa pozwala nam na kilka interpretacji. Pierwsza z nich piętnuje naganne zachowanie Jakuba i Jana. Z ich zuchwałej prośby płynie jednak dla nas przestroga: można wiele lat chodzić z Jezusem i Go nie poznać, można słuchać Jego nauki i jej nie rozumieć, można modlić się do Niego i swymi modlitwami wywołać Jego "zdziwienie". Jezus nie zabrania nam oczywiście Boga prosić: o chleb codzienny, o dach nad głową, o zdrowie, chciałby jednak abyśmy na modlitwie przede wszystkim odczytywali wolę Boga względem nas, a nie „narzucali” Bogu naszej własnej woli. Prawdziwa modlitwa, ta, której On sam nas nauczył, koncentruje się na Bogu: "święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja" (por. Mt 6, 9-10), a nie na nas samych, jak w tym pierwszym paciorku, którego nauczyli nas rodzice: Aniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój, bądź mi ku pomocy i mnie zaprowadź do żywota wiecznego. Czy moja modlitwa wyrosła już z tego „pierwszokomunijnego ubranka”? Kto w mojej modlitwie jest najważniejszy?

   "Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy". Czy w czasach powszechnej dewaluacji słowa stać nas na dotrzymywanie słowa? Ta historia wydarzyła się naprawdę. Młodemu człowiekowi w czeskiej Pradze trafiła się wyjątkowa okazja zakupu dużego mieszkania w centrum stolicy. Małżeństwu osiemdziesięcioletnich staruszków pieniądze nie były już potrzebne, prosili tylko, aby w dwóch pokojach mogli dożyć reszty swoich dni pod opieką nowego właściciela. „Z taką cenę, takie mieszkanie, żaden problem, pomyślałem sobie – opowiadał ów młody człowiek. No, ile oni mogą jeszcze pożyć, kalkulowałem: rok? dwa? Poza tym jako chrześcijanina łechtała mnie myśl, że spełniam dobry uczynek. Ale Jezus powiedział mi – sprawdzam, dałeś słowo, zobaczymy. Staruszek zmarł po czterech latach, a jego żona po ... czternastu. Czternaście lat pod jednym dachem z obcą osobą, coraz bardziej niedołężną i wymagającą mojej opieki. No, ale dałem im przecież słowo".

   "Kielich mój pić będziecie". Dzisiejsza Ewangelia może mieć, wspomnieliśmy, jeszcze inną interpretację. Zdaniem niektórych komentatorów, nie bez znaczenia jest fakt, że prośba Jakuba i Jana o miejsce po prawicy i lewicy Jezusa, odbyła się w czasie Jego ostatniej drogi do Jerozolimy. Słysząc o wyszydzeniu, biczowaniu i śmierci Mistrza, strwożeni apostołowie pozostawali w tyle. Ledwie jednak Jezus wspomniał o zmartwychwstaniu, z grupy uczniów wysunęli się natychmiast synowie Zebedeusza domagając się miejsca u boku Mistrza w Jego przyszłej chwale. Wydaje się, że tylko oni dwaj zachwycili się prawdą o zmartwychwstaniu i tylko oni dwaj tak naprawdę uwierzyli, że Jezus może pokonać śmierć. Jego słowa były to dla nich tak porywające, że nie przerażał ich nawet „kielich cierpienia”. Dla przebywania z Jezusem w chwale gotowi byli poświęcić wszystko. I słowa dotrzymali: Jan jako jedyny z apostołów wytrwał pod krzyżem, a Jakub jako pierwszy spośród nich oddał za Jezusa życie. Jakie są nasze ambicje i pragnienia? Małe i przyziemne czy wielkie i szalone, jak Jakuba i Jana, którzy ośmielali się prosić Jezusa o pierwsze miejsca w Jego chwale.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama