Ks. Grzegorz z Krosna w wiadomości mailowej przesłanej do szpitala w Oleśnicy wyraził to, co myślało wielu. Tymczasem organy ścigania nie interesują się Jagielską, natomiast duchowny został zatrzymany przez policję, zakuty w kajdanki, przewieziony na przesłuchanie z Krosna do Oleśnicy, a wieczorem — po zakończonych czynnościach prokuratorskich — porzucony 500 km od domu, bez pieniędzy i telefonu.
O zatrzymaniu ks. Grzegorza Fundacja Życie i Rodzina rozmawiała z jego siostrą, Anną.
Fundacja Życie i Rodzina: Mamy 22 kwietnia, wtorek, dzień po Świętach Wielkanocnych. Pani brat, ksiądz Grzegorz, zmaga się z zapaleniem oskrzeli, a do tego jest fizycznie wyczerpany po intensywnym Triduum Paschalnym. Co wydarzyło się tego dnia?
Siostrą Anna: Byłam wtedy w domu z mamą i dzieckiem. Brat skończył już u nas wizytę i wyruszył z powrotem do swojej parafii. Była godzina 15:00, godzina Miłosierdzia Bożego. Pod dom podjechało nieoznakowane auto. Wysiadło trzech mężczyzn w cywilnych ubraniach. Zapytali, czy w domu jest „pan Grzegorz”. Odpowiedziałam, że brat wyjechał już do miejscowości, w której pracuje. Polecili, bym zawróciła go z drogi. Początkowo panowie – później okazało się, że to funkcjonariusze policji – byli nieco zdezorientowani. Następnie zaczęli przeszukiwać dom w poszukiwaniu elektroniki.
Skąd wiedzieli, że brat był w domu?
Byli zdziwieni, że wyjechał. Polecili, bym go natychmiast zawróciła z drogi. Mama, schorowana, przeżyła ogromny szok. Zadzwoniłam do brata – zawrócił.
Jak zareagował na obecność policji?
Był zdumiony i zmartwiony. Spieszył się, bo miał odprawiać Mszę Świętą o godz. 17:00. Gdy przyjechał, policjanci rozpoczęli „taktyczne postępowanie”. Nie odstępowali go na krok, nawet pod toaletą, inni kontynuowali przeszukanie pomieszczenia. Usłyszałam przez drzwi, że funkcjonariusz poinformował go, że e-mail wysłany do szpitala w Oleśnicy został odebrany jako zawierający groźby karalne wobec Gizeli Jagielskiej. Brat odrzekł, iż napisał prawdę, gdyż ginekolog zabiła dziecko znajdujące się pod sercem mamy.
Czy wyjaśnili, co będzie dalej?
Powiedziano, że brat zostanie zatrzymany, przewieziony na komendę w Krośnie, a następnie do Oleśnicy na przesłuchanie. W pośpiechu spakowaliśmy mu tylko najpotrzebniejsze rzeczy: bieliznę, wodę, brewiarz.
Kto był obecny podczas zatrzymania?
Mama (75 lat, schorowana), ja i dziecko, które bardzo się przestraszyło. Nigdy wcześniej nie miałyśmy do czynienia z policją. Truchlałyśmy ze strachu. Wtargnięcie do naszego domu, zburzenie spokoju przeraziło nas. Brat nic takiego nie zrobił, aby traktować go jak przestępcę, który na oczach matki oraz małej siostrzenicy jest aresztowany. Ten widok będzie nam długo towarzyszył.
Jak zachowywali się Policjanci?
Nie patrzyli nam w oczy.
Nie tak dawno przeżyliście Państwo ogromną stratę – zmarł Wasz tato, serce i podpora całego domu. Co czuje siostra, która widzi jak jej młodszy brat jest aresztowany?
Widząc, jak młodszy brat jest wyprowadzany z domu, chciałam wyrwać serce każdemu, kto go skrzywdzi. Brat zawsze był oddany ludziom — od pracy z bezdomnymi w Leżajsku, przez teatr młodzieżowy, po walkę o boisko. Jest człowiekiem czynu, erudytą, podjął studia doktoranckie. Zawsze chciał być blisko ludzi. Brat bardzo mocno związany jest z matką. Codziennie dzwoni, aby go pobłogosławiła. Gdy zabierano go na przesłuchanie, zapytał, czy mama może z nim jechać. Ona jest jego podporą. Bałam się jak mama to wytrzyma bo jest bardzo schorowana, natomiast obawiałam się, że Grzegorz dostanie wylewu. Bał się. Nie wiedział co go czeka. Wraz z wyprowadzeniem go z domu, nie wiedziałyśmy jak długo będzie trwała rozłąka. Płakałyśmy z bezsilności i upokorzenia.
Co działo się potem?
Policja przeszukała również jego parafię. Ksiądz proboszcz musiał wydać komputer brata. W tym samym czasie zatrzymywano też inne osoby w związku z rzekomym zniesławieniem lek. Jagielskiej.
Ks. Grzegorz wyraził to, co myślało wielu.
Ostatnio widziałam wywiad z panią Gizelą. Zapytano ją, w którym momencie zaczyna się życie. Odpowiedziała, że w chwili narodzin. Pytający dociekał, bo przecież dziecko nie wyskakuje od razu w całości z kobiety, lecz najpierw pokazuje się główka, a potem nogi. Która zatem część według niej już żyje, a która nie? Jej teoria po prostu się nie broni. Aborterzy chcą udowodnić, że płód to płód, a człowiek to człowiek, natomiast między nimi zionie przepaść kanału rodnego, który w magiczny lub ajurwedyczny sposób powoduje, że np. 3,5 kg obywatel parę minut wcześniej nie był człowiekiem, a jego przedostanie się przez drogi rodne własnej matki sprawia, iż staje się człowiekiem. Nie ma tu logiki.
Do czego to zmierza?
To jest sygnał z tamtej strony, płynący z Oleśnicy: uważajcie, my będziemy robić z dziećmi to, co będziemy chcieli, bo psychiatra wypisze za piętnaście dwunasta skierowanie na aborcję w 40. tygodniu ciąży, a może nawet w przypadku ciąży przenoszonej.
Czy brat pisał wielokrotnie do tego szpitala?
Tak. Także wcześniej walczył przeciw aborcji w Oleśnicy, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Po nagłośnieniu sprawy 16 kwietnia napisał ponownie. W odpowiedzi – 22 kwietnia – przyjechali funkcjonariusze.
Podczas zatrzymania zabrano komputer i telefon?
Tak, ale jestem spokojna. W komputerze znajdą jedynie e-maile, wszystkie podpisywane imieniem i nazwiskiem, pełne troski o ludzi.
W trakcie zatrzymania był chory?
Tak, był leczony antybiotykiem z powodu zapalenia oskrzeli; dodatkowo jest astmatykiem, ma poważne problemy z sercem. Policja z Krosna, zanim go osadziła w areszcie, musiała zawieźć go do krośnieńskiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego celem zbadania przez lekarza.
Ksiądz spędził noc z 22 na 23 kwietnia br. w celi zatrzymań?
Tak, całą noc się tam modlił.
Co działo się następnego dnia po zatrzymaniu?
Po nocy spędzonej na Komendzie Policji w Krośnie został konwojowany w klatce-więźniarce do Oleśnicy. Był to dla niego traumatyczny przejazd. Nie była to jednak szybka podróż, gdyż funkcjonariusze musieli odwiedzić kilka punktów, w których wbijano im pieczątki na dokumentach. Był wieziony przez całą Polskę. Czuł się upokorzony. Kaszlał, miał duszności. Bardzo denerwował się zatrzymaniem — do tego stopnia, że w ciągu jednej nocy, ze stresu, stracił połowę włosów i posiwiał.
Jak traktowali go policjanci w drodze do Oleśnicy?
Brat nie powiedział złego słowa na funkcjonariuszy, którzy się nim zajmowali podczas podróży. Wioząc go, opowiadali mu o swoim życiu. Jeden z policjantów był tak mocno zawstydzony, że aż inny go strofował. Grzegorz, w sytuacji opresyjnej, widział w funkcjonariuszach swoich braci.
Co wydarzyło się, gdy znalazł się w Oleśnicy?
Procedury zostały przeprowadzone. Zakończyły się czynności w prokuraturze, wtedy brat został wypuszczony na wolność, bez telefonu, bez pieniędzy, 500 km od domu. Dzięki pomocy pani aplikant, przyjaciół oraz księży, Grzegorz powrócił do domu. Z potraktowania mojego brata dla wszystkich płynie taki sygnał: jeśli zostaną państwo wywiezieni na przesłuchanie np. do Gdyni, to do Krosna wracacie na piechotę, gdyż nie macie pieniędzy, bo jesteście porzuceni na ulicy przez tych, którzy wywieźli was daleko od miejsca zamieszkania. Brat opuszczał dom w szoku, bez portfela. Dwadzieścia sześć godzin od zatrzymania odzyskał wolność, w dzień odpustu Świętego Wojciecha, patrona rodzimej parafii. Szok po zatrzymaniu jednak jeszcze nie minął.
Księdzu postawiono zarzut znieważenie i zniesławienie Gizeli Jagielskiej. Ma też dozór policyjny i musi się meldować na komisariacie co 2 tygodnie. Ponadto nie może się zbliżać do Jagielskiej, a także ma zakaz wypowiadania się na temat szpitala w Oleśnicy.
Świat według księdza Grzegorza jest czarno-biały, w pozytywnym znaczeniu. Dla niego „tak” znaczy „tak”, a „nie” znaczy „nie”. Jest nieustępliwy w swoim postrzeganiu świata.
Źródło: Fundacja Życie i Rodzina, RatujZycie.pl