1. Bohater dzisiejszej Ewangelii pracował jako poborca podatków. Był więc urzędnikiem rzymskiego okupanta. Przeliczał kasę, księgował w słupkach przychody: imię, nazwisko, suma. Z pewnością nie był lubiany w swoim mieście. Słowo „celnik” brzmiało wówczas jak obelga. Celnik to sprzedawczyk, zdrajca, prawdopodobnie też oszust, a przynajmniej ktoś, kto dla pieniędzy zrobi wszystko. Czy tak właśnie czuł się Mateusz, gdy spoczął na nim wzrok Jezusa? Prawdopodobnie jakoś tak. Czasem czujemy się podobnie. Wydaje się nam, że żyjemy w jakiejś klatce, z której nie ma wyjścia. Próbujemy przetrwać, dzień za dniem, pochyleni nad naszymi obowiązkami, licząc kasę. Ale nie liczymy już na nic ważnego w życiu.
2. Szokuje lakoniczność opisu powołania Mateusza. „Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» A on wstał i poszedł za Nim”. Czy to naprawdę jest aż takie proste? Czy można tak zwyczajnie zostawić cały swój dobrze znany świat i pójść za Nieznajomym w nieznane. Może Mateusz znał już wcześniej Jezusa, może słuchał Jego nauki i czuł, że to jest właśnie to, czego szuka? A może dojrzewała w nim niechęć do samego siebie, do tej nieszczęsnej komory celnej, która stała się jego więzieniem? Słowa Jezusa mogły zabrzmieć w uszach Mateusza jak wyzwolenie, jak zaproszenie do wyjścia ze swojego dusznego, smutnego świata. Biblijnym wzorem wiary jest Abraham, który zostawia swoją ziemię rodzinną i idzie do Ziemi, którą wskaże mu Bóg. Zauważmy, że Jezus powołując Mateusza wychodzi z Kafarnaum. I wychodząc z rodzinnego miasta celnika wzywa go „pójdź za Mną”. Istota wiary jest prosta – zostawić swoje i dać się poprowadzić Bogu, zaufać Jego obietnicy lepszego życia.
3. Ewangelia jest oszczędna w słowach. Dzięki temu jej słuchacz lub czytelnik może łatwiej odnaleźć w niej swoją historię. Każdy z nas ma jakąś komorę, w której się dusi. To może być uwikłanie w grzech, nałóg, utrwalony kompromis ze złem. Jakieś miejsce, w którym zrezygnowałem z walki o lepsze, bardziej sensowne i uczciwe życie. Mamy tendencję do budowania takiego małego światka, w którym wszystko jest poukładane, żyje się w miarę wygodnie i bezpiecznie, ale jednak czegoś brakuje. Łatwo w życiu stać się zakładnikiem pewnych sytuacji, okoliczności, nacisków tzw. życia, które nas przerasta. Ceną za kompromis ze złem jest utrata szacunku do siebie samego, często gorycz i poczucie klęski. I właśnie w tym miejscu przychodzi do mnie Jezus. Odwiedza moją komorę celną, mój ciasny grzeszny świat i wzywa do drogi. My nie zawsze wierzymy w Boga, ale Bóg zawsze wierzy w nas. Mateusz tylko na chwilę podniósł wzrok znad swoich papierów. Wystarczyło jedno wyzwalające spojrzenie w stronę Chrystusa, by przeskoczyła iskra dająca ogień, początek nowego życia. Jezus dziś patrzy na mnie. Co zrobię z tym spojrzeniem?