„Zaczęli znosić do Niego chorych”. Inaczej patrzy na chorobę lekarz, inaczej rodzina, inaczej sam chory. Zawsze jednak choroba ma swój wymiar społeczny (angażuje innych) i emocjonalny (uświadamia np. choremu ilu ma przyjaciół). Ale choroba może mieć także wymiar religijny, gdy doświadczając swej bezradności chory zawraca się do Boga (nie na darmo mówi się, że choroba jest najskuteczniejszym „kaznodzieją”). I chyba właśnie ten wymiar choroby spośród wszystkich innych jest najważniejszy, tzn. by „zaniosła nas ona do Niego”, by zaprowadziła nas do Boga.
„Prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć”. Jak każdy pobożny Żyd Jezus nosił płaszcz z frędzlami (strój, który odróżniał Żydów od pogan). A jednak, mimo że Jezus był pobożny, nie traktował choroby tak jak inni pobożni Żydzi, tzn. jako kary za grzech i przejaw gniewu Boga. Tłumy lgnęły więc do Jezusa próbując dotknąć przynajmniej frędzli Jego płaszcza. Genialny obraz bliskości Boga względem cierpiącego człowieka i wielka katecheza, że ani śmierci, ani choroby Bóg nie uczynił, i nie ma w niej upodobania (por. Mdr 1, 13), zresztą, już samo słowo „nowotwór” podpowiada nam, że to nowy twór, diabelski, w raju człowiekowi nieznany. Dzisiaj „frędzlami” Jezusa jest pobożność ludowa (miejsca święte, cudowne obrazy, relikwie), nie lekceważmy ich, tak jak Jezus nie lekceważył tych, którzy próbowali uchwycić się Jego płaszcza. Pobożność ludowa, to język modlitwy ludzi prostych, w którym jest czasem wiara, która zawstydza uczonych w Piśmie i zadziwia samego Jezusa.
„A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie”. Nie musimy czekać, aż Jezus do nas przypłynie, nie musimy „biegać za Nim po całej okolicy”. Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że w Eucharystii mamy Go blisko, na wyciągnięcie ręki, na wysunięcie języka. W Eucharystii możemy dotknąć nie tylko Jego szat, ale i Jego Ciała, ba, możemy to Ciało spożyć! Niektórych z nas może Ono uzdrowić, wszystkich może zbawić!